Powinnam mówić o rapie, ale dzisiaj będzie trochę inaczej – będzie niezły jazz i Jazz w wolnych chwilach z OSTRem. Ale zacznijmy od początku. Muzyka nowomodna, która urodziła się w początkach XX wieku, ale swymi korzeniami sięga jeszcze do szamańskich obrzędów. Pierwsze dźwięki wydobywały się z serca wielkiego miasta, z dzielnicy prostytutek w Nowym Orleanie. Było to swojego rodzaju połączenie muzyki zachodnioafrykańskiej i europejskiej, czyli bluesa, muzyki ludowej i artystycznej. Co uderza w jazzie?
Uporządkowany rytmicznie chaos, jakaś granica, która została przekroczona i właśnie stawiamy pierwsze kroki do lepszego, w nieznane, tam gdzie emocje i zmysły graja pierwsze skrzypce. To właśnie w jazzie zakochał się Ostry. No i powstał – jazz w wolnych chwilach OSTR, gdzie wrzucił on prawie 40 kawałków. Osobiście uwielbiam tę płytę bo jest połączeniem, kolejną fuzją tak różnych, zdawać by się mogło, kierunków muzycznych. Podobnie jak jazz w warstwie muzycznej , tak hip-hop w warstwie tekstowej charakteryzują się dużą różnorodnością interpretacyjną i aranżacyjnie. Jazz w wolnych chwilach. Ostr wiedział co robi, z tego ciekawego połączenia powstała świetna płyta.